Słabo mi się spało w czasie lotu z Miami do Warszawy. Rozmawiałam z miłą sąsiadką. To jedno. I jak zawsze myślałam, może nawet w półśnie, drzemiąc, o tym co by mi się tam marzyło robić.
Za każdym razem mam jakąś wizję tego co bym chciała. Co zresztą prawie nigdy spełnić się nie może, bo jest rodzajem projekcji marzeń. A jadę z wieloma projektami, projekcikami. Tym razem priorytetem, takim początkowym, miało być wydanie tomiku moich czterowierszy pisanych na Florydzie i w czasie godzin nad Atlantykiem powstawała jego makieta.
Read more