Villa La Fleur brzmi
uroczo, melodyjnie i współbrzmi z nazwiskiem właściciela, Marka Roeflera
(Prezesa Zarządu spółki Dantex). Właściwie znajomość z willą rozpoczęłam od
lingwistycznego ćwiczenia. Nazwa i nazwisko to prawie homonim/homofon,
flirtowanie ze słowem na granicy tych pojęć. Uwielbiam!
Wróciłam do listów Pliniusza Młodszego. Wracam
wybiórczo i z ochotą do rzymskiego świata pierwszego wieku naszej ery. Ile w
nich skalkulowanej publicystyki, ile obrazków z życia codziennego, ile
rozważań, które wcale się przez prawie dwa tysiące lat nie zmieniły. Czy świat
jest niereformowalny czy coś robimy od wieków nie tak…
https://morikami.org/current-exhibitions/ Tekst i foto Anna Kłosowska
Do Morikami, japońskich ogrodów i muzeum w Delray
Beach wpadam po drodze. Bywa jednak, że przyjeżdżam specjalnie, żeby się z kimś
napić herbaty sencha, która ponoć jest skarbnicą antyoksydantów, a nawet jeśli
nie jest to z pewnością dobrze mnie nastraja. A czasem, żeby usiąść na ławeczce
w kamiennym ogrodzie (to wolę robić sama), przejść zygzakowatą ścieżką (po
zygzaku nie przechodzą złe duchy, gubią się!) do kładki nad strumykiem, w
którym pławią się syte, leniwe, czerwonozłote koi (przenośnia przeciętności, bo
nie dążą do niczego, po prostu są!).
Wszystkie te elementy są częścią kultury mało mi
znanej, wręcz owianej woalem miłej tajemnicy, której odkrywać do końca ani nie
chcę, ani nie muszę, a bliskiej spokojem, poszukiwaniem równowagi. Nie tej
idealnej, tej na co dzień.
W sali wystawowej ekspozycja z okazji Dnia Dziecka. Japońskiego
dnia dziecka, które to święto praktycznie stało się w przeszłości z czasem (jakoś
tak) Dniem Chłopca, zanim nareszcie w 1948 roku nie wróciło do formuły
obejmującej również dziewczynki!