Dawna
Wenecja, „Najjaśniejsza Republika”, Serenissima, kochała udawanie. A świetnie,
najświetniej jak to możliwe pomagały jej w tym maski. Noszone niekoniecznie
tylko w czasie karnawału.
Zanim
wejdziemy w przestrzeń wypełnioną osiemnastowiecznymi legendami, anegdotami
wokół masek, zapamiętać musimy wenecką zasadę:
Pulchna brunetka przywitała
mnie uśmiechem. Coop, mały sklep spożywczy na wąskiej uliczce Dorsoduro,
dzielnicy po drugiej stronie Canale Grande i placu św. Marka. Coop to sieć
spółdzielczych mini marketów wciśniętych w weneckie uliczki, ciekawie i
wszechstronnie zaopatrzonych. Zgrzewki wody ustawione tuż przy kasie. Klienci wydłubują
po butelce. Tu zakupy robi się na jeden dzień. W Wenecji wszystko nosi się w ręku.
Poruszanie się jest przemieszczaniem się na piechotę, po uliczkach, mostkach i
mosteczkach. Motorówki nie zastępują samochodu, ponieważ brakuje miejsca na ich
parkowanie, więc nogi to najefektywniejszy środek transportu. A z motorówki tez
trzeba nosić.
Il
Ridotto
to niewielka, przytulna restauracja, o ustalonej renomie, prowadzona przez ojca
i syna. Wspomina o niej i poleca ją Michelin. Usytuowana jest doskonale, o
kilka minut spacerkiem od Mostu Westchnień. Podaje się w niej wykwintnie
przyrządzone owoce morza. Nazwa oznacza miejsce spotkań, miejsce prywatne,
kameralne.
Wenecja
to tajemnicza piękność, świadoma swojej dojrzałej, nie pozbawionej defektów
urody, która świetnie wie, jak być atrakcyjną, jak zafascynować. Ukazuje swoje prawdziwe
oblicze tylko temu, kto pozwoli jej być sobą. Sobą w karnawałowej masce.