Marmurowe nabrzeże schodzące lekką pochyłością w
kierunku Tagu pokrywa w niektórych miejscach cienka warstwa zielonawoszarych
wodorostów. Szlachetność kamienia znika pod nią. Schodziłam ostrożnie: przy
odpływie powierzchnia wydawała się śliska. Ale nie była. Kilka kobiet o
azjatyckich rysach robiło sobie zdjęcia śmiejąc się do siebie dyskretnie.
Czas karnawału minął i może dlatego (wrodzona przewrotność), zwróciłam uwagę na kafelkowy obraz doń nawiązujący. Pochodzi z któregoś z bogatych pałaców portugalskich wielmoży, powstał w XVIII wieku i eksponowany jest w Museo do Azulejo w Lizbonie.
Manatee Springs, Chiefland, Floryda Foto Juliusz Kłosowski
Wcześnie rano. Półcienie. Rześko. Czułam się jak w zaczarowanym
lesie, nad wodą źródlanie czystą, ale niesamowitą. Wodne oko otaczały
florydzkie cyprysy, jak czarownice przygotowujące tajemniczy napój. Trochę
dreszczyku niesamowitości, skrzyżowanie poezji romantycznej z (nieupiorną!) powieścią
gotycką!
A może po prostu było mi chłodno i czekałam na słoneczko …
Zawiesiłam na bugenwilli przed kuchennym oknem kilka
bombek. Pokłuła mnie oczywiście, mimo moich grubych rękawic. Tylko iguany nie boją
się jej kolców i sprytnie przeskakują na cienkie gałązki, żeby podjadać młode pędy
wraz z amarantowymi kwiatami.
Anna Kłosowska: Śniadanie w zamku https://www.polskieszlaki.pl/zamek-czerna.htm
Jajka na miękko szybko ostygłyby w chłodnych murach
zamkowej kuchni w Czernej…Stąd przemyślne płaszczyki ochronne na nich. Długo czekać
nie musiały, byłam głodna.
Znowu w drodze i po drodze. Tu Zamek w Czernej koło Głogowa.
Po śniadaniu oprowadzanie przez właścicielkę, Krystynę Iwanicką, która zamek kupiła,
odrestaurowała, odchuchała i w nim mieszka. Jest mały hotelik. Wszystko razem
renesansowa bajka. Acha, jest też czarny piesek Bambo i kilka kotów…ale to inna
bajka.
Natalię
z Tarnowskich rodzina uważała za uzdolnioną artystycznie. Nikt nie sprzeciwiał
się rozwojowi jej talentu, oczywiście na odpowiadającym jej statusowi poziomie.
Pochodziła z majętnej ziemiańskiej rodziny. To dawało jej swobodę, ale zakreślało
jednocześnie granice artystycznej eksploracji.
Zdjęcie zrobiono w Krakowie przed 1882 rokiem. Oto pionierki, wtedy tak nienazwane. Młode, zdolne kobiety mające ambicje artystyczne. Tyle, że kobiety do końca XIX wieku studiować w szkołach kształcących malarzy, rzeźbiarzy, nie mogły. Nie miały prawa. Te ze zdjęcia to uczennice „Wyższych Kursów dla Kobiet” dra Adriana Baranieckiego, które nie dawały formalnego wykształcenia. Wśród nich po lewej Antonina Rożniatowska. W rękach trzyma dłuto i podbijak. Zdecydowanie na twarzy. Wygląda na tym zdjęciu prowokacyjnie. Jak na tamte czasy. Kobiety nie imały się rzeźbiarstwa. Zupełnie dobrze uchodziło być malarką, no nie zawodową, nie w celu zarabiania pieniędzy, mienia własnych funduszy, ale tak dla i wśród rodziny, i znajomych. Rzeźbienie? To trud, pot i pył. Nie dla panienek z dobrych domów!
Wędrowałam schodami w górę
podążając za moim przewodnikiem na szczyt wieży. Widok stąd sielski, rzewny. Fantazja
na tematy polskie. Tyle, że nie Chopina, a Pani Natury.
Z otworu w murze wyleciała
pustułka, najmniejszy z sokołów. Wzbiła się wysoko. Nie ma ich dużo w Polsce,
ale Liw sobie upodobały. Mój przewodnik, weterynarz z zawodu, wielbiciel
Mazowsza i jego historii, zwrócił mi uwagę na tego niewielkiego ptaka
drapieżnika. Mój wzrok podążał za pustułką. Wibrowała rdzawym brązem na tle
przedwieczornego, spowitego w szary błękit nieba.
Dziedziniec zamku w Liwie z widokiem na sielsko wijącą się rzekę Liwiec, która kiedyś rozgraniczała Koronę od Litwy. Wtedy otaczały ją trudne do przebycia moczary i bagna. Mniej przyjazne środowisko…
W 1703 roku ugrzęzły i utonęły w nich szwedzkie działa. No cóż, Karol XII stracił armaty, konie, kanonierów, ale pociągnął dalej, w złości i zaciętości, której miał nadto (w przeciwieństwie do szerszej wizji geopolitycznej), na Węgrów, który tego wieczoru, 12 kwietnia zapłonął czerwoną łuną…
Biały budynek to
dworek „przystawiony” do zamku. Wybudowany dla liwskiego starosty w 1782 roku, kiedy
zamek, zrujnowany w wyniku szwedzkich najazdów i wojny północnej stracił
całkowicie funkcję obronną. Wieża bramna pełniła odtąd rolę archiwum.
A na murze, gdzieś
daleko, czego na moim zdjęciu nie widać, odlana w metalu sroka. Nawiązanie do
legendy o Żółtej Damie…Opowiem ją Wam osobno!