Łodzie piratów z Istrii wpłynęły bezszelestnie na wody weneckiej laguny. Lekka fala pomogła im dobić do nabrzeża. Nikt ich nie zauważył. Mieszkańcy zgromadzeni byli w kościele San Pietro di Castello i zajęci coroczną uroczystością, której punkt kulminacyjny miał właśnie nastąpić: dwanaście dziewic i ich oblubieńców otrzymywało uroczyste błogosławieństwo na nową drogę życia.
Read moreAnna Kłosowska, Opowiadania: “Lot Turka, Anioła i Lwa”
W czasie karnawału Wenecja nie śpieszy się rankiem. Jest chłodno, kilka stopni Celsjusza, a wilgotność wzmaga uczucie chłodu. Więc Wenecja, ta stara, ta zasiedziała w pałacach i małych mieszkankach zawieszonych nad kanałami, wzrusza ramionami, kiedy przychodzi czas karnawału. Ta Wenecja wstanie później, no z pewnością nie wylegnie na ulice wokół placu św. Marka o świcie!
Read moreAnna Kłosowska, Opowiadania: “Przyjaciele zawsze mile widziani”
Baranów. Perła późnorenesansowej architektury. Palazzo in fortezza, czyli budowla zamknięta wokół dziedzińca jak zamek, o cechach obronnych, otoczona bastionami, ale o budowie lżejszej niż miejsce warowne. To pomysł włoskiego renesansu. Pałac/zamek.
Read moreAnna Kłosowska, Opowiadania: “Królewski Sandomierz i utytułowana gruszka”
Herbata „z saszetek”, co jest nie tyle lepszym co lepiej brzmiącym, bardziej atrakcyjnym określeniem herbaty z torebek, nie jest moim żywiołem. Torebki/saszetki to herbaciane pogotowie ratunkowe, codzienność nie warta wzmianki, wielkie lub mniejsze ustępstwo. Na przykład w czasie podróży…
Read moreAnna Kłosowska, Opowiadania: “Wieczna siostra”
Lubię pływać w basenie na wznak tuż przed zapadnięciem zmroku. I śledzić zmiany barw nieba.
Błękity przetaczają się w płowość, prawie biel, potem nadciągają różowości. Różne odmiany. Na wiatr ciemniejsze, gęstsze, jaskrawsze, czasem postrzępione odcieniami szarości. I te delikatne, zwiewne, przekornie uchylające się przed zachodem, podpięte jasnością zachodzącego słońca.
Naokoło zielenie i kolory Karaibów. Kwitnąca sytość barw. Palmy z grzecznie podciętymi grzywkami. Estetyczne, pozbawione suchych gałęzi. Nieprawdopodobnie uporządkowane. Inne znów z rozwianymi pióropuszami. I te, które przy zachodzącym słońcu połyskują lekko zagiętymi, długimi liśćmi, jakby przystrojone anielskim włosem.
Są takie dwie palmy, na które patrzę za każdym razem, kiedy wchodzę na teren osiedlowego basenu przez pomalowaną na czarno, wyciętą w gipsowym stiuku furtkę.
To palmy bożonarodzeniowe.
Read moreAnna Kłosowska, Opowiadania: “Burza prawnie chroniona”
Gdzieś między końcem września a połową października pojawia się w regionach winnych Austrii i Słowacji burza. Pojawia się nie tylko tam, ale tam jej osobiście doświadczyłam. Swoista burza, bez piorunów, bez czarnych chmur. Burza wyczekiwana przez jej wielbicieli.
Read moreAnna Kłosowska, Opowiadania: “Modra niespodzianka”
Zjechaliśmy z drogi na Nitrę niechcący, gdzieś na rozwidleniu.
– Zawracam. Zboczyliśmy. Nie wiem jak to się stało! Zagadaliśmy się! Rozmawialiśmy
z Przyjacielem o bliskości i granicach. Bliskości w kilometrach w tej części
Europy. Mieliśmy około stu kilometrów do naszego celu – Nitry, w Słowacji.
Stanęliśmy po drodze w ciekawym miasteczku, u stóp jednego z zamków obronnych
wzdłuż Dunaju.
Anna Kłosowska, Opowiadania: “Listonosz znad Jeziora Nezyderskiego”
Kiedy weszliśmy do winoteki w Podersdorf, przy ladzie stał mężczyzna w kaszkiecie. Odwrócił się w naszym kierunku, pozdrowił rozpowszechnionym w południowym obszarze języka niemieckiego Grüss Gott, i szybko wyszedł. Na ladzie pusty kieliszek.
Młoda szatynka o jasnych oczach podała nam listę win. Zagłębiliśmy się w nią.
Read moreAnna Kłosowska, Opowiadania: “Wyjątkowe, jak ta chwila”
Do platformy widokowej podchodzi się stromą, wąską szutrową drogą wśród malowniczych domków otoczonych jesiennymi kwiatami i jabłoniami ciężkimi czerwienią. Stokami spływają niewielkie winnice. Ze wzgórza widać Austrię i Węgry.
Po austriackiej stronie południowy Burgenland, najbardziej wysunięta na wschód część kraju. Rozległe parki przyrody, szachownica pól i winnic, dolina niewielkiej rzeczki.
Read moreAnna Kłosowska, Opowiadania: “Ciasto z suszonych gron aszú”
To nie był specjalny efekt. Sztuczny kominek wydawał syki i trzaski mające naśladować prawdziwy, ale co chwila gasł i ponownie się ożywiał.
Do Tokaju przyjechaliśmy z Przyjacielem późnym popołudniem. Tak żeby wrzucić rzeczy do mieszkania, które wynajęłam, odświeżyć się po kilkugodzinnej podróży samochodem przez słowacką część terenów uprawy win tokajskich, i wyjść na miasto, a raczej do miasteczka. Tokaj ma niewiele ponad cztery tysiące mieszkańców. Niemniej jest stolicą regionu znanego od co najmniej XI wieku ze słodkiego wina nie mającego sobie równych.
Read more