Anna Kłosowska Opowiadania “Obronić przedrzeźniacza”
Jest lubiany i obrano
go ptakiem Florydy. Niepozorny a wszechobecny. Niewielki, szary. Trochę czerni
i biel w podbiciu skrzydeł. Należy do rzędu wróblowatych.
Anna Kłosowska Opowiadania “Bufotoksyczna konewka”
Na zewnątrz urocza
wiosenna bryza, jakieś dwadzieścia kilka niewilgotnych stopni. „Podleję
roślinki w doniczkach”, pomyślałam i z tym nastawieniem oraz ulgą z powodu ogólnie
ogarniętego, kolejnego zresztą, tekstu dla Em, wyszłam na patio.
Potrząsnęłam lekko konewką.
Niedużo wody, ale starczy. Podeszłam do pierwszej doniczki z alokazją amazońską.
Nie bardzo mi się udawała, póki nie zrozumiałam, że lubi mieć towarzystwo. Wybrałam
jej fioletowo srebrne trzykrotki i rodzaj mchu o delikatnej, seledynowej
zieleni. Zaakceptowała i rośnie wielkimi pożyłkowanymi liśćmi. Pod słońce
przyjmuje na siebie fiolety. Ozdobna, ale kapryśna w prowadzeniu.
Przechyliłam konewkę delikatnie.
Szyjka nagle przeważyła w dół.
Przygotowywałam
krótką notkę, tekst dla Em na temat jej obrazów, którym nadała tytuł
„Tranquilidad”. Spokój. Prosiła jednak, by nie tłumaczyć tytułu. To byłaby zbyt
wielka dosłowność. Kontekst sam wprowadzi widza w odpowiedni nastrój.
Czemu
wybrała hiszpańskie słowo? Mieszka od lat na południowej Florydzie, jak ja, a
tu hiszpański powszechnie używany, ale nie w tym przyczyna.
Kaktusy przed domem porosły.
Ten, który specjalnie hodowałam dla Em wygląda po roku grubszy, większy…Po
roku? Nie byłam u Em chyba ponad rok. Po co zresztą się teraz zastanawiać. Trochę
mam tremy. Drzwi otwarte („zostawiam tak żeby nie wstawać”). Przekraczam próg. Em
wie, bo system alarmowy informuje ją takim wojskowym głosem: “front door”.
Odzywa się gdzieś z głębi domu, gdzieś z tej strefy światła, bliżej ogrodu. Tam
lubi siedzieć, leżeć, stukać w laptop albo pad. Maluje gdzie indziej.
Broszka
w złotym kolorze z wygrawerowanymi na spodzie po hiszpańsku dwoma słowami: „dla
Izabeli” była jedynym przedmiotem osobistym po który nikt się nie zgłosił.
Ironia losu, ponieważ „Isbell” to imię nadane huraganowi, za przyczyną którego
drobny przedmiot świadczący o czyjejś emocji leżał na półce w biurze rzeczy
znalezionych.
Tekst i foto: Anna Kłosowska “Lekko doprawione słowa”
– „Ten kto sprawi, że
uwierzysz w nonsens może też sprawić, że popełnisz okrucieństwo”. Nie jestem
pewna cytatu, znalazłam w Internecie oczywiście po angielsku, nie we francuskim
oryginale. Nie starałam się dochodzić skąd te słowa, z jakiego dzieła, utworu,
listu, rozprawy. W każdym razie to Wolter i te słowa są na czasie. Brzmią jak
ostrzeżenie przed łykaniem i braniem za prawdę wszystkiego co chce się prawdą nazwać.
Przed rodzajem dominacji, pozwoleniem, aby ktoś narzucił ci swoje myślenie, kierował
tobą. Przed brakiem samodzielnego myślenia, mieniem własnego zdania.
Tradycyjny japoński
papier sporządzany głównie z włókien morwowego drzewa można w zasadzie jeść!
Nie jest to może najistotniejsza informacja o nim. Ale usiłuję wprowadzić od
początku pewien efekt zaskoczenia! Ręcznie czerpany jest nierówny, ale gładki,
nie chropowaty, częściowo przeźroczysty. Właściwie używa się go przede
wszystkim w sztuce, w malarstwie, kolażach, ale wyrabia się z niego również
przedmioty codziennego użytku jak abażury dające światło miękkie, nastrojowe,
spokojne, przesiane.
Foto i tekst Anna Kłosowska Sala srok, Sintra, Portugalia
Dwie stożkowe „wieże”
widać z daleka. Wielokątną fantazyjną bryłę dopiero po krótkim spacerze pod
górę. Wynurza się z zieleni, ponad kamiennym murem i spiętrzeniami domów.
Miasteczko przywarło krętymi brukowanymi uliczkami do źródła dochodu i
splendoru, letniej siedziby władców Portugalii.
Rozpaczliwy,
rozdzierający krzyk rozchodził się po całym pałacu. Słychać go było w ogrodach,
wśród drzew i krzewów przystrzyżonych w fantazyjne kształty, mieszał się z
szumem wody bijących wysoko fontann. Dochodził z apartamentów królowej
Portugalii, Marii I, która miała tu, w zbudowanym przez jej ojca pałacu pozostać
na zawsze, dyskretnie odsunięta od podejmowania jakichkolwiek decyzji. Słowo „obłęd”
i „obłąkanie” padało wśród jej otoczenia, wymawiane cicho, szeptem. Oficjalnie królowa
była nadal królową. Oficjalnie nie była chora. Tego wymagała racja stanu.
Anna Kłosowska Opowiadania: “Oświecony autokrata z dolnego miasta” Rua da Bica, Lizbona
Rua da Bica to lizbońska
uliczka, której środkiem kursuje tramwajowy wagonik. Żółty symbol Lizbony. Wspina
się mozolnie po zębatce ku turystom, którzy u jej wylotu czekają, żeby zrobić
sobie z nim zdjęcie. Niektórzy do niego wsiądą i odbędą wśród śmiechu i
pstrykania krótką, ale powolutku i z namaszczeniem odbywaną podróż nad sam Tag,
do ulicy São Paulo, gdzie w żółtej kamienicy o kutej bramie znajduje się jego
dom/remiza.