
#Alfama
#Lizbona
Lubię to miejsce zwłaszcza wieczorem.
Read moreWcześnie rano. Półcienie. Rześko. Czułam się jak w zaczarowanym lesie, nad wodą źródlanie czystą, ale niesamowitą. Wodne oko otaczały florydzkie cyprysy, jak czarownice przygotowujące tajemniczy napój. Trochę dreszczyku niesamowitości, skrzyżowanie poezji romantycznej z (nieupiorną!) powieścią gotycką!
A może po prostu było mi chłodno i czekałam na słoneczko …
Read morEZawiesiłam na bugenwilli przed kuchennym oknem kilka bombek. Pokłuła mnie oczywiście, mimo moich grubych rękawic. Tylko iguany nie boją się jej kolców i sprytnie przeskakują na cienkie gałązki, żeby podjadać młode pędy wraz z amarantowymi kwiatami.
Read moreNatalię z Tarnowskich rodzina uważała za uzdolnioną artystycznie. Nikt nie sprzeciwiał się rozwojowi jej talentu, oczywiście na odpowiadającym jej statusowi poziomie. Pochodziła z majętnej ziemiańskiej rodziny. To dawało jej swobodę, ale zakreślało jednocześnie granice artystycznej eksploracji.
Read moreZdjęcie zrobiono w Krakowie przed 1882 rokiem. Oto pionierki, wtedy tak nienazwane. Młode, zdolne kobiety mające ambicje artystyczne. Tyle, że kobiety do końca XIX wieku studiować w szkołach kształcących malarzy, rzeźbiarzy, nie mogły. Nie miały prawa. Te ze zdjęcia to uczennice „Wyższych Kursów dla Kobiet” dra Adriana Baranieckiego, które nie dawały formalnego wykształcenia. Wśród nich po lewej Antonina Rożniatowska. W rękach trzyma dłuto i podbijak. Zdecydowanie na twarzy. Wygląda na tym zdjęciu prowokacyjnie. Jak na tamte czasy. Kobiety nie imały się rzeźbiarstwa. Zupełnie dobrze uchodziło być malarką, no nie zawodową, nie w celu zarabiania pieniędzy, mienia własnych funduszy, ale tak dla i wśród rodziny, i znajomych. Rzeźbienie? To trud, pot i pył. Nie dla panienek z dobrych domów!
Read moreWędrowałam schodami w górę podążając za moim przewodnikiem na szczyt wieży. Widok stąd sielski, rzewny. Fantazja na tematy polskie. Tyle, że nie Chopina, a Pani Natury.
Z otworu w murze wyleciała pustułka, najmniejszy z sokołów. Wzbiła się wysoko. Nie ma ich dużo w Polsce, ale Liw sobie upodobały. Mój przewodnik, weterynarz z zawodu, wielbiciel Mazowsza i jego historii, zwrócił mi uwagę na tego niewielkiego ptaka drapieżnika. Mój wzrok podążał za pustułką. Wibrowała rdzawym brązem na tle przedwieczornego, spowitego w szary błękit nieba.
Read moreDziedziniec zamku w Liwie z widokiem na sielsko wijącą się rzekę Liwiec, która kiedyś rozgraniczała Koronę od Litwy. Wtedy otaczały ją trudne do przebycia moczary i bagna. Mniej przyjazne środowisko…
W 1703 roku ugrzęzły i utonęły w nich szwedzkie działa. No cóż, Karol XII stracił armaty, konie, kanonierów, ale pociągnął dalej, w złości i zaciętości, której miał nadto (w przeciwieństwie do szerszej wizji geopolitycznej), na Węgrów, który tego wieczoru, 12 kwietnia zapłonął czerwoną łuną…
Biały budynek to dworek „przystawiony” do zamku. Wybudowany dla liwskiego starosty w 1782 roku, kiedy zamek, zrujnowany w wyniku szwedzkich najazdów i wojny północnej stracił całkowicie funkcję obronną. Wieża bramna pełniła odtąd rolę archiwum.
A na murze, gdzieś daleko, czego na moim zdjęciu nie widać, odlana w metalu sroka. Nawiązanie do legendy o Żółtej Damie…Opowiem ją Wam osobno!
Słabo mi się spało w czasie lotu z Miami do Warszawy. Rozmawiałam z miłą sąsiadką. To jedno. I jak zawsze myślałam, może nawet w półśnie, drzemiąc, o tym co by mi się tam marzyło robić.
Za każdym razem mam jakąś wizję tego co bym chciała. Co zresztą prawie nigdy spełnić się nie może, bo jest rodzajem projekcji marzeń. A jadę z wieloma projektami, projekcikami. Tym razem priorytetem, takim początkowym, miało być wydanie tomiku moich czterowierszy pisanych na Florydzie i w czasie godzin nad Atlantykiem powstawała jego makieta.
Read moreWiele razy spędzam niewymownie długie godziny w samolocie przemieszczającym mnie z jednego kontynentu na drugi. Te nocne loty z Nowego Jorku czy Miami do Europy są pożywką dla historyjek, opowiadanek, dają asumpt do przemyśleń…Wiele razy rozmawiam z ludźmi, których nie znam, najprawdopodobniej nigdy więcej nie zobaczę, na tematy bardzo osobiste.
Czy anonimowość wywołuje ten rodzaj otwartości?
Read moreWiedźmin na wielkiej huraganowej miotle nas potraktował szorstko, wyżył się na prawdę na części zachodniego wybrzeża Florydy. Wtedy, we wrześniu 2022 roku udało się nam. Przygotowywaliśmy się oczywiście solidnie, a niektórzy z moich sąsiadów jęli się nawet niezwykłych metod odstraszania żywiołu. Na przykład wypisywali na kartonach, drzwiach garażu: „Go away Ian”. Niektórzy nie cofali się przed dodaniem określeń mocniejszych, wchodzących w zakres inwektyw. Osobiście, mimo że zwrócono mi niedawno uwagę w jednym z wydawnictw, że teraz się „tych słów używa”, wolę nie. Może chcę być po prostu oryginalna na tle powszechnie dostępnej wulgarności i łatwości z jaką wślizguje się w naszą mowę i sposób myślenia…
Read more