Rozmowa z Jolą Waltos na antenie chicagowskiego radia SoHo
Sobota, 7 grudnia, godz. 21:15P
Przyjaźń
Zachłannie wyciągam ramiona po owoce życia
Choć wiem, że to jałmużna wyobraźni
Ciepło z wahaniem oddaję w obce ręce
Nawet gdy czuję w nich przyzwolenie przyjaźni
Miałyśmy tym razem rozmawiać o przyjaźni, więc, jak zwykle od kilku już spotkań, wybrałam kwartynę nadającą się na tę okazję, Może wręcz prowokująco wywołującą temat. W moim czterowierszu jest ogromne obwarowanie, uwarunkowanie tego, co pod pojęciem “przyjaźń” rozumiem. A wynika ono z faktu, że przyjaźń uważam za najwyższe dobro.
Czyż nie jest tak, że jesteśmy zachłanni doraźności, łatwego, szybkiego celu, ale długo wahamy się oddać swoje uczucia, siebie, w “obce ręce”? Pozwoliłam sobie powiedzieć w czasie tej audycji, że przyjaźń nie musi być “silna”. Nie miałam na myśli, że nie powinna być trwała. Jeśli jest przyjaźnią, jest w taki czy inny sposób “na zawsze”. Może być na zawsze z przerwami, pauzami, momentami ciszy, ale jest i będzie. Może być słaba, potrzebować stałego dbania o nią, pielęgnowania, być delikatna, nieodporna, wymagać wielkiej troski i czułości. Ale będzie.
Jeśli czułość, a tego wieczoru, już po audycji, przeczytałam odczyt noblowski Olgi Tokarczuk, to najskromniejszy przejaw miłości, to największym jej przejawem, najwyższą jej formą jest przyjaźń.
I byloby dobrze, gdyby tak było.