„Masło dyniowe”, rodzaj smarowidełka na wszystko smakowite co podleci i smarować się da. Kiedy widzę je w sklepie, w jednym z moich ulubionych Trader Joe’s…
…(to sieć z Kalifornii, ze sklepami w 42 stanach i w jakiś sobie doskonale marketingowo znany sposób sytuująca miejsca sprzedaży tam, gdzie przeciętny dochód wynosi co najmniej $100 tysięcy!), to wiem, że nadchodzi czas świąt końca roku. Od Halloween pumpkin butter jest miłym gościem (sezonowym, o czym zaraz) w amerykańskich domach. To, które od lat kupuję, spotkałam nagle i niespodziewanie na swojej drodze w Trader Joe’s na Manhattanie, po zachodniej jego stronie, w największym sklepie sieci. Robiłam szybkie zakupy z listy, a ono się po prostu wepchało do wózka. A potem już poszło! Nie ma jesieni bez niego!
Masełko dyniowe ma bardzo pachnące świętami przyprawy: goździki nadają mu delikatną cierpkość, gałka muszkatołowa, miód, sok cytrynowy, cynamon i imbir dopełniają obrazu idealnego „małego conieco” na jesienno-zimowe wieczory. Lubię w nim właśnie te smaki, zapachy, skojarzenie z jesienią, ze Świętem Dziękczynienie, jego sezonowość. Truskawki cały rok nie są tak smaczne, jak te małe, prawie czarne, które rosły na działce w Arciechowie koło Zegrza. Czekało się na nie.
Czekam w podobny sposób, niecierpliwy (ale stateczny!) na pumpkin butter w małych słoiczkach z naklejką w kolorze dojrzalej okrąglej, brzuchatej dyni, symbolu obfitości, dobrych zbiorów i sytości…