Płótno Vermeera „Pani i służąca” do którego nawiązuje moja kwartyna, widziałam kilka razy w Nowym Jorku. Pozowała do niego żona artysty, Catherine. To co na obrazie jest zacnym bogactwem osadzonego z stabilności kupiectwa: mantyla obramowana gronostajem, kolczyk z perłą, to w rzeczywistości podróbka z królika i szkło. Tę sztuczną perłę podniósł Vermeer do rangi świetności najdroższego klejnotu. Namalował ją podobno dwoma pociągnięciami pędzla. Pytałam znajomych malarzy. Usłyszałam zdecydowanie „nie”. To niemożliwe. Owszem można uzyskać szybkim dotknięciem błysk, podkreślenie detalu, ale nie głębię, strukturę…
Wymowa każdego obrazu Vermeera zawiera się w spokoju, równowadze i jasności. To mnie fascynuje przy każdym zetknięciu z jego nielicznymi pracami rozrzuconymi po Europie i USA.