Prawo maski…
„Jej twarz pokrywała czarna moretta, która kontrastowała z bielą ciała, czyniąc ją jeszcze bardziej widoczną”.
Tak pisał Giovanni Grevembroch, Zawdzięczamy mu akwarele przedstawiające osiemnastowieczne stroje weneckie i opisy do nich.
Moretta, uwodzicielska sprzeczność
Moim zdaniem jedna z najbardziej fascynujących i tajemniczych kobiecych masek dawnego weneckiego karnawału.
Moro oznacza ciemny. Moretty oblekane były (wytwarzają je obecnie nieliczne pracownie weneckich mascherari), czarnym jedwabiem. Zakrywały centralną część twarzy, czyli pozbawiały twarz emocji. Wenecjanki zakładały je nie tylko w czasie karnawału, ale i na co dzień i kiedy wieczorem wychodziły w towarzystwie swoich ojców, mężów, synów, rodziny, ukochanych. Albo…albo kiedy chciały uwodzić…
*
Stała przed wielkim owalnym lustrem. Uśmiechając się wyjęła puzderko z rąk służącej. To zrobi sama.
Perłowym pudrem, lśniącym kapryśnie, ale nie wulgarnie, pokrywała czoło, policzki, podbródek i szyję. Powoli, starannie, odczuwając przy tym rodzaj zadowolenia, nakładała teraz delikatną warstwę na głęboko odkryty biust. Uśmiechnęła się do siebie. O ten rodzaj efektu chodziło.
Wyciągnęła rękę. Wpatrzona w nią służąca podała okrągłą, czarną maskę.
Dopiero teraz osiągnie ten niepowtarzalny efekt. Jej idealnie równą warstwą perłowego pudru pokryta twarz przyjmie na siebie tajemnicę, uwodzicielską, zmysłową zagadkę: założy morettę. Robiła to zawsze, kiedy w Wenecji pozwalano na zakrywanie twarzy, na bycie maską, nie sobą. A to było możliwe przez prawie pół roku.
Przyjrzała się sobie w wielkim srebrzystym lustrze. Promienie zachodzącego słońca głaskały jej rozjaśnione, tak znowu modne, włosy.
Zastanawiała się w co się tego wieczoru ubierze. Najchętniej prosty strój, odejście od wielkich rozłożystych sukien, ograniczających ruch. Suto marszczona spódnica, góra podkreślona skrzyżowanym pod piersiami paskiem. Odwróciła się w kierunku służącej.
Były już umówione.
To będzie i jej wieczór. Pani powiedziała jej: założy jej suknię, a ona piękną suknię swojej pani. Może nie jeden z tych bogatych złotych strojów, ale ubierze się w coś czego nigdy w życiu mieć nie będzie. Miękkie jedwabie, czarne koronki, haftowane w kwiecisty wzór pantofelki. Obie skryją się za czarnymi, skromnymi maskami. Ona będzie panią, a pani służącą.
Młoda pani uśmiechnęła się do siebie.
Ciekawe jak zostanie przyjęta przez mężczyzn, którzy lubią adorować kobiety zamożne. To będzie moment prawdy. Ale jednocześnie tylko gra. Tylko karnawałowa gra!
*
Moretta to najbardziej kusząca z weneckich masek. Maska sprzeczność. Maska tajemnica. Zakrywa nie całą twarz, ale zakrywa akurat wszystko to co może mówić, dawać znak, przyciągać. Tylko małe otwory na oczy. Reszta jest zagadką. I pewnym ryzykiem dla chcącej spenetrować ją osoby!
Ta maska, rozpowszechniona najpierw w Paryżu, potem w Wenecji, używana była tylko w ciągu XVIII wieku, choć karnawał i tradycja „maskowania” się znana była już wtedy od stuleci. Jest wyjątkowa. Wyjątkowa nawet w tym dziwnym świecie weneckich kupców i weneckiej arystokracji, o ostro skodyfikowanym podziale społecznym z którego wyjściem był karnawał. I przebranie!
Przyjrzyjmy się Moretcie. Połyskliwy czarny jedwab wydobywa blask upudrowanej twarzy, jej biel i matową piękność. Nie był to w Republice Wenecji zwyczaj ukrywania kobiecego oblicza przed wzrokiem innych mężczyzn. O nie! Weneckie kobiety lubiły wyzwania. Maska zrównywała. Były sobą. Chciały być piękne i podziwiane. Chciały uwodzić, kusić i prowokować.
Moretta to sama maska, nie cały strój. Noszono ją do zwykłego ubioru. Dziennego lub wieczorowego. Bogatego, pysznego czy skromniejszego.
O tym jakie były osiemnastowieczne wenecjanki świadczy jeszcze jeden „atrybut”, często choć nie zawsze idący w parze z morettą.
Décolleté alla veneziana.
Szalony, szeroko przyjęty zwyczaj, który może w niejednym purytańskim społeczeństwie tego i nie tylko tego czasu, by raził.
Upudrowany ujęty w koronki i falbanki dekolt przykrywały wenecjanki delikatną materią, lekką, zwiewną i…przeźroczystą.
Czysta prowokacja! Décolleté alla veneziana sięgał niekiedy sutków. No powiedzmy to odważnie – niejednokrotnie je odsłaniał! Ale mało tego. Niektóre panie, żeby przydać sobie zuchwałości, krasiły sutki karminem!
To wszystko było dozwolone i uchodziło w społeczeństwie, które zasadzało się na wielkiej sprzeczności. Podział na klasy, ściśle przestrzegany strojem, zachowaniem, przestawał obowiązywać, kiedy zakładano na twarz maskę i przechodzono w rodzaj innej, maskowej, rzeczywistości. Osiemnastowieczna, wenecka wirtualność.
Moretta to maska skromna. Żadnych klejnotów, piór, kolorów. Jedwabna czerń. Najprostsza forma: okrąg lub owal zależnie od twarzy, której miała służyć. Bez wiązań, troczków.
Jak to się wszystko na twarzy trzymało?
I tu kolejna tajemnica moretty. Przewrotna tajemnica. Uwodzicielska sprzeczność.
Moretta ma tylko wycięcie na oczy. A zakrywa usta. Proszę zgadnąć, na jaki pomysł wpadły weneckie kobiety. Bo znowu – i zapamiętajmy to sobie – mniej chodziło o ograniczenie, bardziej o …kuszenie.
Moretta ma wewnątrz, na poziomie ust rodzaj guziczka. Ten guziczek trzyma się w ustach.
Inna nazwa moretty. Muta – niema. Niema ciemna maska: moretta/muta.
To ona, maseczka, decydowała, czy uwodzona przez mężczyzn, pokaże twarz, czy mężczyzna usłyszy jej głos. To ona, nie mówiąc i nie odkrywając twarzy uwodziła, kusiła, wybierała. Prowadziła grę.
Wbrew pozorom ten dziwny sposób trzymania maski był wygodny w wielu sytuacjach. Kobieta mogła uchylić jej na moment, mogła zdjąć i trzymać w ręku jak niepotrzebny w tym momencie rekwizyt, bo zdecydowała się pokazać i przemówić. Mogła też szybko schować się za nią albo wcale się nie ujawniać, jeśli rozmowa, sytuacja, okoliczności jej nie odpowiadały.
Pozornie nieatrakcyjny kawałek czarnego jedwabiu nabierał atrakcyjności na upudrowanej, białej twarzy.
Pozorny brak komunikacji prowokował mężczyzn do tego by skryta pod mutą twarz się ukazała. Mężczyźni szli w zakłady, który z nich sprawi, że piękność o białym licu zrzuci maskę i pozwoli na rozmowę.
Z drugiej strony w moretcie tkwiło zawsze ryzyko: nigdy nie było wiadomo czy zabieganie o nią jest warte wszystkich wysiłków! Może muta, kiedy otworzyła usta, traciła całkowicie na atrakcyjności!
Moretta, wielka uwodzicielka, wpisywała się dokładnie w atmosferę przekornej psoty, którą był wenecki karnawał trzy wieki temu.