Zdjęcie Jarosław Filipek
Anna Kłosowska, Opowiadania: “Gnaga, kwintesencja transgresji”

https://www.facebook.com/Kwartyna
https://www.facebook.com/anna.klosowska.3363
https://www.instagram.com/kwartyna/
https://bonito.pl/k-654105251-moja-noc-z-irma
https://sklep.wydawnictwopg.pl/pl/p/Moja-noc-z-Irma/82 


Prawo maski…

Maska – maschera to twarz ubrana. Ale maska oznaczać też może cały strój. Przebranie, które nie zawsze dokładnie określa płeć. Czy stąd stare pozdrowienie, używane w karnawałowej Wenecji do dziś:

– Buongiorno, Siora Maschera!

Powitanie „pani maski” za którą kryje się ktoś. Nie wiadomo kto. Kobieta, mężczyzna, młoda dziewczyna, chłopak? Może starszy pan, który ma ochotę poobserwować innych, a może szuka przygody, niekoniecznie seksualnej, może chce kogoś poznać. Kogoś tajemniczego, kto uchyli w końcu maski albo nie i pozostanie na zawsze zagadką. Może obie lub oboje będą udawać innych…

Czas masek – maschere – przebrań, to czas wielkiego przekraczania „moralnych” granic, przekraczania barier, tabu.

Gnaga, kwintesencja transgresji

To maska stara. Stara jak stary i dawny jest zwyczaj przebierania się mężczyzn za kobiety. I jedna z trzech obok Bauty i Mattaccino, wymienianych już w XIII wieku.

Maska wyjątkowo silnie wpisana w czas dawnego weneckiego karnawału, albowiem odzwierciedla to co w czasie zapustów uchodziło, a w czasie „normalnym” było karalne, nawet śmiercią!

Kto nie słuchał kiedyś tęsknego, przeciągłego, ostrego do niemożliwości „śpiewu” kocura w marcu?

„Miau” – tak w naszym języku zapisujemy ten dźwięk. Jest to kwestia umowy, bo dosłowności dźwiękowej w tej transkrypcji nie ma. Po wenecku transkrypcja brzmi: gnau (czytaj „niau”). Stad gnaga, maska przedstawiająca mordkę kota.

Pod kocią maską krył się mężczyzna przebrany za kobietę.

Najczęściej z daleka widać było, że to mężczyzna. Na tym polegał paradoks gnagi. Niby przebranie, ale dezawuujące przebranego. Odzwierciedlone jest to świetnie na akwarelce z XVIII wieku. W ogóle chciałam w tym miejscu oddać hołd artystom dokumentującym czas weneckiego karnawału! Gdyby nie Giovanni Grevembroch, nie malarze jak Pietro Longhi, nie mielibyśmy pojęcia o tym jak wyglądały kostiumy i maski setki lat temu, jak się zmieniały.

Na akwareli Grevembrocha widzimy mężczyznę ubranego w codzienny kobiecy strój. Sukienka, fartuch, koszyk. Ma rodzaj dekoltu, w którym nie stara się ukryć męskiego owłosienia. To wszystko umowa. Ale nie rodzaj drag queen, bo ten przebrany mężczyzna wcale nie upodabnia się do kobiety. Jest po prostu przebrany. Trochę niedbale. Nie artystycznie, raczej symbolicznie. To różnica.

Mężczyźni w kocich maskach jako dodatkowy rekwizyt często trzymali w ręku koszyczek z kotkiem lub kociętami.

Bywało też, że prowadzili za rękę lub wozili w wózku młodego chłopca przebranego za dziecko.

To „dziecko” bluzgało na prawo i lewo, głosem ostrym, przenikliwym, zgrzytliwym, denerwującym, obraźliwym, a fałszywa mamusia towarzyszyła mu i nie raz przekrzykiwała rzucając obelżywe słowa wobec przechodniów, innych masek.

I wolno to było robić, uchodziło. Konwencja karnawału.

Niejeden przechodzień schodził ubranemu w gnagę z drogi, niejedna kobieta obrzucona wyzwiskami uciekała, niejeden krewki mężczyzna wdawał się w jakiś bezpośredni kontakt fizyczny z zachowującymi się nachalnie i wyzywająco „kotami”.

Jest opis z 4 maja 1740 roku, jak to kilku Turków (Wenecja miała rozległe stosunki z Turcją), krzepkich w czynie i słowie, oburzonych nagabywaniem i słownymi atakami gnagi, o mało nie ukamieniowało kociego przebierańca. Podobno udało mu się jakoś uciec, ale musiał na czas jakiś opuścić Wenecję, bo Turcy poprzysięgli zemstę za poniesione słowne zniewagi i chcieli go pozbawić życia!

No cóż, nie każdy ma tego rodzaju poczucie humoru, aby akceptować nie mieszczące się w jego kulturze zachowanie, ale gnaga wpisywała się doskonale w klimat karnawału i mieszkańcy Wenecji na ogół się z tym kocim chamstwem godzili. Służyło ono zresztą wyłącznie prowokacji!

I stanowiło zachętę do kontaktu z mającymi na to ochotę mężczyznami.

Na homoseksualizm nie było w weneckim społeczeństwie miejsca, więcej: był on formalnie zakazany. Teoretycznie groziła za stosunki homoseksualne kara śmierci. Kara wykonywana przez powieszenie na Piazzetta San Marco, czyli na mniejszym placu, nie tym, który wszyscy znamy ze zdjęć i filmów. Praktycznie istniały niewielkie możliwości wprowadzenia tego zakazu w życie. Na pewno nie w czasie noszenia masek, przebrań, flirtowania z ogólnie przyjętymi zasadami tzw. moralności i odrzucania społecznych norm. Czyli w czasie karnawału.

Bo wtedy obowiązywało prawo maski! Prawo zakazujące aresztowania kogoś kto nosi maskę, kto – według weneckiego myślenia – jest nią, a nie sobą.

Nie pomagały też wznawiane od czasu do czasu zakazy przebierania się mężczyzn za kobiety.

Gnaga triumfowała w czasie zapustów. 

Kocia maseczka zasłaniała twarz tylko do połowy. Mężczyźni i ich „synowie”, głośno i ostro miauczeli, wydzierali się na całe gardło, dając znać, że są zainteresowani, jak koty w marcu, towarzystwem. Towarzystwem tej samej płci. A jeszcze głośniej bluzgali najbardziej wyszukanymi i rozwiązłymi wulgaryzmami. Zwracali w ten sposób na siebie uwagę. I chyba robili to skutecznie.

Chętnych na bliższe znajomości nie brakowało i w 1511 roku weneckie prostytutki zaprotestowały oburzone faktem, że mężczyźni podkradają im klientów! Zabierają chleb! Miały rację! Ich zawód był praktycznie usankcjonowany. Natomiast męskie prostytutki to co innego. To zakała moralności!

Znalazły poplecznika – biskupa. Do niego skierowały swoją skargę, skargę w imię naruszania moralności, potępienia rozpusty mężczyzn spotykających się z mężczyznami w celach rozwiązłych. I Antonio Contarini zareagował. Przedstawił skargę dożom.

Reakcja weneckich władz, wspieranych przez zwalczającego homoseksualizm biskupa była dość zaskakująca.

Aby uporać się z „obrzydliwością” męskiego homoseksualizmu i uatrakcyjnić usługi prostytutek pozwolono im pokazywać piersi.

Mogły to robić siedząc w oknie lub na balkonie.

Dotychczas Wenecja ma „nabrzeże cycków” i „most cycków”, gdzie, rozumiem panowie mieli bliższy widok (dotykać bez opłaty nie było wolno!), na tę część kobiecego ciała.

Gnaga nie została w ten sposób wypleniona i dalej w czasie karnawałów spod maseczek w kształcie kociego łebka wydobywały się ostre i zwracające uwagę dźwięki długiego, ostrego: „niauuuuu”.

*

Gnaga nie jest obecnie maską bardzo popularną. Noszona jest, z moich obserwacji, głównie przez kobiety ubrane w niezwykle wypracowane, oryginalne kostiumy. Nabrała waloru, jak wszystko we współczesnym weneckim karnawale, estetycznego. Sądzę, że wiele osób, które ją zakłada nie ma pojęcia o jej pierwotnym charakterze. O tym, że kiedyś była kwintesencją moralnej transgresji.