Anna Kłosowska: Opowiadanie z obecnej i poprzedniej normalności…
Bez indyka
https://www.instagram.com/kwartyna/
https://www.youtube.com/channel/UCuixFLRvCpieaardRn4UEPg/
https://www.facebook.com/Kwartyna

Normalnie byłabym u Cyntii. Jak co roku. Ale w tym roku nie jest „normalnie”. Postanowiłyśmy wszystkie, całe nasze zwariowane kółko, odwołać wspólne spędzanie tego wieczoru.

Normalnie podjechałabym pod dom. Wielkie dwuskrzydłowe drzwi byłyby otwarte. Gwar słyszałabym już na podjeździe.

A potem weszłybyśmy z Niunią do wnętrza. W ciepło, w zapachy przypraw, w różowy odblask zachodu w wielkich oknach…Moja sunia pognałaby na przywitanie ze swoim przyjacielem, Buddy.

Nasze Thanksgiving, nasz Dzień Dziękczynienia obchodzimy, my dziewczyny, z pieskami! Tak zostało ustalone kilka lat temu, i to nie zmieniło się, odkąd Cyntia kupiła ten ogromny dom i kiedy pierwszy raz urządzała w nim, wraz z nami, kolację z indykiem! A właściwie bez, ale o tym później…

Wszystko pachniało świeżą farbą, nowością niezasiedziałego jeszcze miejsca. Kartony. I wielki żyrandol na kanapie. Dzieło sztuki. Barwy oceanu w szkle. Od błękitu i seledynu po głęboki szafir.

– Nie zdążyliśmy z Rickiem! Nie zdążyliśmy zawiesić. Tak mi szkoda! Błękitne oczy Cyntii zachmurzyły się rozczarowaniem. Ale tylko na chwilę. – Piękny, prawda?

Rozejrzałam się po wielkim westybulu przechodzącym w przestrzeń jadalni i salonu. Było już kilkanaście osób. Nie wszystkich znałam.

Moja Niunia witała się właśnie radośnie, ale na szczęście mało szczekliwie, z pieskiem Crissy.

Każda z nas przyjechała obładowana. Bo przecież Cyntia rozdzieliła role. Nasza organizatorka. Ja miałam przydzieloną „europejską” sałatkę i chlebek dyniowy.

Sałatkowy przepis pochodzi od mojej babci i mamy. Wszystkie możliwe warzywa pokrojone drobno, z jajkami na twardo, kiszonymi ogórkami, koperkiem, no i spojone majonezem, który sama, ocierając pot, kręcę!

Chlebek dyniowy jest trochę oszukany, bo używam miksu i mogę się spokojnie do tego przyznać, no trudno! Dziewczyny nie czytają moich krótkich opowiadań po polsku, więc mam nadzieję, że uda mi się utrzymać sekret!

– Ten twój chlebek jest arcydziełem! Czuję imbir i gałkę muszkatołową, cynamon rzecz jasna… co jeszcze? Crissy mrużyła oczy zajadając małe kawałeczki.

– Kardamon, trochę bardzo gorzkiej czekolady. I przecier z dyni.
Przecier, który kupuję w Trader Joe’s!

Po powitaniach zebraliśmy się wszyscy wokół stołu.

– Dwadzieścia dwie osoby, szepnęła mi Cyntia na ucho. O dwa krzesła za mało. O dwa talerze za mało…Wiesz, Daniel i moja siostra nie powiedzieli, że przyjdą w towarzystwie!

Poukładana Cyntia! Tak, było nas dwadzieścia dwie osoby. I dwanaście psów. W tym wielka, elegancko ostrzyżona, szaroperłowa pudlica Barbary.

– Na pewno masz jakieś foteliki. Te z tarasu będą świetne. I plastikowe talerze.

Wiedziałam, co zaraz powie moja przyjaciółka:

– No zupełnie nie będą pasować! Wzruszyłam ramionami. – Będą, bo chcemy usiąść razem do stołu! I to jest ważne. No odpuść sobie, Cyntia, jest wspaniale! Spójrz, Rick już niesie krzesła!

Cyntia uśmiechnęła się. – Masz rację, to najważniejsze, że jesteśmy wszyscy razem w tym naszym nowym domu. Że razem powiemy Grace…Masz rację Anno!

I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie pisk z kuchni.

Annemarie stała na progu.

– Barbara, natychmiast do mnie, zawołała nieco histerycznie.

Cyntia pobiegła pierwsza. – Nie, nie, nie! To tragiczne trzykrotne „nie” rozległo się po wielkim domu głuchym echem rozpaczy!

Rick już był przy żonie, a ja domyśliłam się po tym, jak szara pudlica Barbary wyskoczyła z kuchni, że stało się coś bardzo niepasującego do tego tak starannie przygotowanego wieczoru…

– Ściągnęła indyka! Ściągnęła z kontuaru! Ona jedna mogła to zrobić. Ona jedna mogła tak wysoko sięgnąć!

Cyntia miała łzy w oczach. Wszystko było przewidziane, ale nie Gracie sciągająca z kuchennego blatu cudownie zarumienionego, własnoręcznie przez gospodynię przygotowanego indyka!

– Właściwie go nie ruszyła, powiedziała jakoś tak niepewnie Barbara. – Prawie. Właściwie można by…

Annemarie zgromiła przyjaciółkę wzrokiem.

Rick przytulił żonę. -Jest cudownie, masz rodzinę i przyjaciół w swoim nowym domu, nie przejmuj się, co tam indyk. Pat, twoja siostra, Anna i kilka innych osób to wegetarianie, i tak by indyka nie tknęli. Nic takiego się nie stało.

Biedny Rick stara się jak może, pomyślałam.

– Cyntia, powiedziała któraś z nas, chyba Maryann, jest tyle rzeczy na stole. Siadajmy. Nie przejmuj się! Jesteśmy razem. Co to ma za znaczenie!

W końcu usiedliśmy. Cyntia wstała. Była wzruszona. Znam moją przyjaciółkę!

Patrzyłam na nią, na moje dziewczyny. Obok mnie mościła się Crissy. Wiedziałam, że zamieniła śliczne, małe karteczki z imionami gości, żebyśmy mogły siedzieć razem. Trzymała mnie pod stołem za rękę.

-Czy nam nie jest za dobrze, Anno? Czy nam nie jest zbyt dobrze? Obie jesteśmy nowe w tym kraju. Jesteśmy skądś, a ja lubię to święto chyba bardziej niż rodowici Amerykanie!

– …jestem też wdzięczna za was, dziewczyny, za to nasze zwariowane kółko. I za nasze pieski! Cyntia skończyła i wzniosła kieliszek. To musiało być prosecco. A zawsze mówi, że nie pije alkoholu!

*

To było rok temu. Tylko rok temu. W tym roku będzie inaczej. Ale za rok musi i będzie inaczej.

Podjadę pod dom Cyntii. Usłyszę gwar z domu o otwartych wielkich dwuskrzydłowych drzwiach. Niunia popędzi przywitać się ze swoim przyjacielem, z Buddy, a ja wejdę, obładowana, z moją „europejską” sałatką i nieco oszukanym dyniowym chlebkiem, przez te otwarte drzwi w ciepło przyjaźni…

Żyrandol będzie wdzięcznie wisiał nad wielkim stołem. Będziemy go podziwiać zadzierając głowy. Może będzie nas dwadzieścia osób, może więcej. Nie ma znaczenia. Znaczenie ma, że usiądziemy razem do tego stołu. I nawet jeśli Gracie ściągnie indyka…

– W przyszłym roku, powiedziała mi Cyntia przez telefon, nie zapraszam Gracie!

Jestem pewna, że się rozmyśli!

Happy Tahnksgiving!

Anna Kłosowska: Opowiadanie z obecnej i poprzedniej normalności…Bez indyka
Clebek dyniowy, nieco oszukany…:))