Baniany: majestatyczne, magiczne, pobudzające wyobraźnię figowce. Te z mojego zdjęcia złocą się, jaśnieją we wschodzącym słońcu, sycą się nim. Potężne, rozłożyste, opierają się szalonym porywom huraganowego wiatru.
Nie wolno ich podcinać, trymować, dopasowywać kształtem do jakichś naszych ludzkich wyobrażeń o pięknie, bo wtedy tracą równowagę. Ich siła tkwi w napowietrznych korzeniach, wbijających się w ziemię jak kotwice i tworzących wokół nich labirynty. Precz niewtajemniczony w to ogrodniku! Zajmij się żywopłotem, a nie drzewem uważanym w wielu kulturach za święte!
Jest też ciemna strona banianów, nadająca się na jakiś botaniczny thriller: są dusicielami! W łagodnej wersji można to ująć: pasożytują…
Wiele lat temu nie zastanawiałam się, dlaczego młode baniany drobnymi, cienkimi jeszcze gałązkami owijają się delikatnym, wymyślnym ażurowym wzorem wokół palm. Patrzyłam na to zjawisko emocjonalnie. Emocjonalnie po ludzku! Lubią się, żyją w symbiozie, rodzaju roślinnego partnerstwa. Niezdrowe to jednak uczucie, raczej rodzaj kompletnego, powolnego zawłaszczenia „partnera”. Banian nie dusi od razu i znienacka. Najpierw korzysta z dostępu do światła i wody o co nie musi walczyć jak inne rośliny, bo robi to za niego palma. Akcja rozwija się powoli. Banian potrzebuje swojej ofiary dopóty, dopóki sam się nie wzmocni na tyle, żeby ją pochłonąć, zniweczyć, zamknąć w swych objęciach na zawsze! Groza! Na szczęście botaniczna, nie inna. A w końcu niezła przenośnia dla niezdrowej miłości, co to totalnie pozbawia jej ofiarę woli. Ale pójdę teraz inną ścieżką.
Samo słowo „banian” pochodzi z końca XVI wieku i przewinęło się przez transformacje portugalskie, to znaczy zdeformowano je nieco jako zapożyczenie drogą ustną, fonetyczną, i oznaczało hinduskiego kupca, a Europejczycy gdzieś nieco później, w połowie XVII wieku przenieśli nazwę na drzewo, w którego gęstym cieniu handlarze odpoczywali i stawiali rodzaj tymczasowego zadaszenia chroniącego towar.
Te ogromne. rozłożyste drzewa mają w sobie harmonię, napawają spokojem. Stąd w wielu kulturach uważa się je za święte, za mające magiczną moc, za wieczne, ponieważ w zasadzie, dzięki rozchodzącym się od poziomych gałęzi korzeniom/kotwicom mogą rozrastać się w nieskończoność. Ficus benghalensis to w Indiach rodzaj narodowego symbolu. Te z mojego zdjęcia to typ citrifolia, tez epifit, czyli korzystający z gościny innego drzewa, jak paproć czy orchidea, ale korzystający nieco nadmiernie!
Jeden z moich ulubionych banianów mieszka niedaleko mnie. Został posadzony, kiedy młodzi państwo Butler, jedni z pierwszych osadników, wybudowali tu swój niewielki przytulny biały dom w 1924 roku. Jest sam w sobie małym ekosystemem, wszystko wokół niego śpiewa, fruwa, brzęczy i krząta się, a dzieci wchodzą między jego gałęzie dla zabawy w dom albo chowanego…
Baniany fascynują: silne, niezniszczalne, rozrastają się w nieskończoność wielką rodziną, dają pewne schronienie. Tak byśmy wszyscy chcieli…