
Zawiesiłam na bugenwilli przed kuchennym oknem kilka bombek. Pokłuła mnie oczywiście, mimo moich grubych rękawic. Tylko iguany nie boją się jej kolców i sprytnie przeskakują na cienkie gałązki, żeby podjadać młode pędy wraz z amarantowymi kwiatami.
Bugenwilla zawdzięcza swoją dźwięczną nazwę francuskiemu admirałowi.
Louis-Antoine, hrabia de Bougainville miał na rozkaz Ludwika XV opłynąć świat, czego dokonał w ciągu lat trzech.
Na pokładzie znajdował się znany botanik Philibert Commersant. Miał ku chwale króla odkrywać i gromadzić próbki egzotycznej flory. Do pomocy miał drobnej postury asystenta o twarzy bez zarostu. Jean unikał towarzystwa marynarzy, miał przywilej sypiania w kajucie Commersanta. Dziwny to był chłopak, jakiś odstający od reszty. Nie to, że się wywyższał, wręcz przeciwnie, zachowywał się niezwykle skromnie i z ogromnym poświeceniem zajmował się wiecznie chorującym pracodawcą. Z kajuty wychodził tylko na ląd, żeby pomagać swojemu panu.
To on na wzgórzach wokół Rio de Janeiro ujrzał gorejący amarantem i purpurą krzak. Commersant nazwał go imieniem admirała de Bougainville, mówiąc mu, że jego imię utrwalone zostanie w ten sposób na zawsze. Nie wiadomo czy to podziałało dobrze na de Bougainville’a, którego uważano za wielkiego francuskiego odkrywcę, ale nie tak wielkiego i znanego po dziś dzień jak współczesny mu James Cook!
Commersant miał rację, bugenwilla utrwaliła nazwisko admirała na zawsze, ale teraz wielki twist!
Jean to w istocie była Jeanne Barret, co wykryte zostało nieco później w czasie wyprawy. Jeanne pracowała dla swojego chlebodawcy, dzieliła z nim botaniczną pasję, wyksztalcenia formalnego nie miała, pochodziła z biednej rodziny burgundzkiej. Miała jednak w sobie pasję poznawczą, jej pan nauczył ją czytać i pisać. Pomagała mu, opiekowała się nim, a był człowiekiem chorowitym i trudnym. Miała z nim dwóch synów. Sprowadzanie tej relacji do seksu byłoby niezwykle krzywdzące dla obojga. We współczesnym świecie byliby parą naukowców pasjonatów i Jeanne nie musiałaby się przebierać za mężczyznę, aby uczestniczyć w wyprawie. No i bugenwilla, gdyby została „odkryta” obecnie, nosiłaby najprawdopodobniej jej imię…
Patrzyłam przez okno na różowozłote bombki na moim krzaku. Dla siebie nazywam go imieniem jego odkrywczyni: „Jeanne”. To brzmi mniej dźwięcznie niż „bugenwilla”, ale jest odzwierciedleniem prawdy.
Trzeba jednak admirałowie de Bougainville oddać sprawiedliwość. W swoim dzienniku wspominał o Jeanne z wielkim szacunkiem. Podziwiał jej „męstwo”, odwagę i…skromność w zachowaniu. Po wielu latach to on sprawił, że Jeanne Barret otrzymała od francuskiej marynarki rentę. A oto jak ten krok uzasadniono:
Jeanne Barret w przebraniu opłynęła świat na jednym ze statków dowodzonych przez pana de Bougainville’a. Z poświeceniem pomagała panu Commerson, lekarzowi i botanikowi, z wielką odwagą dzieliła trudy pracy tego uczonego i związane z nią niebezpieczeństwa. Jej zachowanie było wzorowe i pan de Bougainville odnosi się do niego z całym szacunkiem… Jego Wysokość był na tyle łaskawy, że przyznał tej niezwykłej kobiecie rentę w wysokości dwustu liwrów rocznie, pobieraną z funduszu dla inwalidów wojskowych, która to renta będzie płatna od dnia 1 stycznia 1785 r.
Jeanne liczyła sobie wtedy 45 lat. Niezwykła kobieta, pierwsza, która opłynęła świat!