
Pan Twardowski na rynku w Węgrowie
Ogromne rozczarowanie! Zawsze uważałam, że Wielki Alchemik co to diabłu duszę zaprzedał, ale zręczne się potem wywinął z czarcich objęć w karczmie co „Rzym” się nazywa, przebywa na rogalu Księżycu, gdzie kołysząc nogą (nie wiem jak to możliwe w pełni, ale mniejsza o to) spogląda na nasz nieco zawirowany świat.
A tu proszę:
Jan Twardowski siedzi na ławeczce przy węgrowskim rynku. Węgrów miał kiedyś znaczenie ogromne, albowiem leżał na szlaku do Wilna, stolicy jednego z „obojga narodów”, ale o związku miasta z magią i alchemią nie słyszałam.
Siedzi więc polski Faust, szlachcic, którego istnienie nie jest do końca stwierdzone, tak jak pewne nie jest czy rzeczywiście potrafił przewidywać przyszłość, i trzyma pęknięte w trzech miejscach zwierciadło. No dobrze, trzyma kopię, tego ukryć się nie da! Oryginał zbyt drogocenny, zbyt tajemny, zbyt owiany mocami magii by go pozostawić na miejskiej ławce. Wykonano lustro najprawdopodobniej w Niemczech na początku XVI wieku ze stopu srebra, złota, cynku i cyny (ach po co burzę bajkę dosłownością!). Spoczywa ten (pęknięty i majacy podejrzana przeszłość) artefakt bezpiecznie w pysznej barokowej węgrowskiej bazylice i zobaczyć go nie można. Po co zresztą? Przeglądanie się w nim szczęścia przynieść nie może!
Podobno Napoleon, ciągnąc na szaleńczą w samym założeniu wojnę z Rosja, zatrzymał się w Węgrowie i to z powodu zwierciadła Twardowskiego. Zobaczył w nim to co w 1812 roku nastąpiło i w wielkiej złości walnął w nie pięścią w wyniku czego pękło w trzech miejscach.
Ja wolę inną legendę. Tę o Barbarze Radziwiłłównie, którą po śmierci Wielki Mag przywołał na prośbę rozpaczającego Zygmunta Augusta właśnie za pomocą i z pomocą owego zwierciadła. Barbara ukazała się mężowi jak żywa (i zdrowa) i mimo że Twardowski prosił przedtem, aby król nie ruszył się z postawionego dlań krzesła, ponieważ to przyniesie wielkie nieszczęście, stęskniony kochanek podbiegł do żony…Barbara zniknęła na zawsze, a zwierciadło pękło w trzech miejscach.
W krótkim czasie zmarł i król i wielki mistrz Jan.
No cóż, przesądna nie jestem, ale na ławeczce obok Twardowskiego i jego pękniętego lustra nie usiadłam. Tak na wszelki wypadek…Z racjonalnych względów!