Anna Kłosowska, Opowiadania: “Grande Dame du champagne”

https://www.facebook.com/Kwartyna
https://www.facebook.com/anna.klosowska.3363
https://www.instagram.com/kwartyna/
https://bonito.pl/k-654105251-moja-noc-z-irma
https://sklep.wydawnictwopg.pl/pl/p/Moja-noc-z-Irma/82 

c.d.

– „Wdówka” jak co roku, dobrze? Przyjaciel zawiesił głos…- To nasza tradycja w moje urodziny, podtrzymajmy ją nawet w tych czasach, które są końcem pewnych reguł, pojęć i początkiem nie wiadomo czego. Ale tylko ona i dwa kieliszki. Ja i ty!

To znaczy nas troje: ja, Przyjaciel i butelka szampańskiej wdowy – Veuve Clicquot brut.

Może by i tak się stało jak sobie tego życzył Przyjaciel, ale ja obawiałam się, że będzie smutno. Dlatego bardzo ucieszyłam się, kiedy zadzwonił do mnie przyjaciel Przyjaciela, Alex. Przyleciał z Nowego Jorku odwiedzić Florydę, jak się wyraził i nie sam, ale ze swoją znajomą, Harriette, Haitanką z pochodzenia. Nie znaliśmy jej, ich relacja była stosunkowo nowa, młoda, nawet bardzo młoda, natomiast Aleksa owszem, tak, i to dość długo i dobrze. Ucieszyłam się, że zrobiło się nas czworo.

Alexandre przywiózł Veuve Clicquot, wiedział, że to ulubiony szampan Przyjaciela.

– Tę chciałbym otworzyć na twoją cześć szablą! Sabrage, piękny francuski zwyczaj, co ty na to?

– Nie powiesz mi, że przywiozłeś szablę? Przyjaciel roześmiał się. – Chyba żartujesz?

*

Firma Wdowy Clicquot – Veuve Clicquot Ponsardin, rozpoczęła oficjalną działalność na rynku szampana w 1810 roku, w czasie trwania wojen napoleońskich. Jako osoba przenikliwie sprytna, przewidująca i dostosowująca się do sytuacji, skrzętnie i głośno fetowała swoim wyrobem zwycięstwa wodza. To jej podobno zawdzięczamy „szablowanie” szampana. Oficerom na koniach podawała schłodzone butelki swojego musującego trunku, a oni nie mieli czasu ze swych wierzchowców zejść, bo przecież podążali gdzieś ku kolejnemu zwycięstwu, więc szablą, jednym pewnym i zdecydowanym ruchem, ścinali pierścień, w którym umieszczony jest rozwarty ku wnętrzu korek. Korek pod ciśnieniem kilku atmosfer! Ten korek ujarzmia szampana, jego szaleńczą żywiołowość. Odcięcie pierścienia wyzwala, w sposób niezwykle spektakularny, tryskającą deszczem kropel szampańską siłę! Myślę, że wiele pań i panien w sukniach w stylu Empire, wołało wtedy „brawo”, a serca biły szybciej, kiedy patrzyły na wspaniałych bohaterów! To było przed odwrotem spod Moskwy!

Wdowa Clicquot przewidywała jednak, że wielu tysięcy butelek jej szampana potrzebnych będzie również do świętowania…napoleońskiej klęski!

Miała w tym celu odpowiedni zapas. Ale zanim to nastąpiło nie chciała, by jej przedsięwzięcie popadło w finansowe tarapaty, a w czasie wojny jak to w czasie wojny, interesy nie zawsze idą dobrze. Blokada morska nałożona na Francję Napoleona, zakaz importu luksusowych artykułów przez Rosję sprawiły, że szampan się nie sprzedawał, a tamten rynek, ogromny, nienasycony rynek, był źródłem wielkich dochodów firmy Wdowy Clicquot. Nie mogła się doczekać zniesienia „sankcji” na francuskie towary i wpadła, wraz ze swoim wspólnikiem, Louisem Bohne, który pracował jeszcze z jej mężem, był zaufanym doradcą i wykonawcą jej planów, na następujący pomysł:

Wyczarterowano holenderski statek handlowy Zes Geboeders, który udał się w rejs z Le Havre do Koenigsbergu (dziś Kaliningrad) z beczkami kawy na pokładzie. A w tych beczkach pod warstwą kawowych ziaren bezpiecznie umoszczone butelki szampana! Towar pierwszej potrzeby na rosyjskim dworze. Blokada miała lada chwila zostać zniesiona, zwycięstwo koalicja miała w kieszeni, nie było na co czekać. Wdowie Clicquot i Louisowi Bohne udało się przechytrzyć wszystkich. Cały ładunek, ponad 10 tysięcy sztuk, sprzedano na pniu! Kolejny frachtowiec wiózł już bezpośrednio do Petersburga następne tysiące. Zanim inni wytwórcy ruszyli, korki butelek szampana firmy Veuve Clicquot Ponsardin strzelały nad Newą!

To od tego momentu, od 1814 roku, kiedy Napoleon na Elbie przemyśliwał powrót do władzy i chwały, a Burbonowie wrócili na tron, rozkwitło szampańskie przedsięwzięcie zacnej wdowy Clicquot. Nie miała sobie równych. Była najlepsza. Wielki Książę, brat cara Aleksandra I oficjalnie ogłosił, że nie będzie pijał innego szampana, jak jej. Wszyscy mizdrzący się dworacy, kręgi szukające na dworze poparcia, bogaci mieszczanie i stada takich, co zawsze podlizują się każdej władzy, zaczęły zamawiać ciemne, eleganckie w kształcie butelki zamknięte zalanym zielonym woskiem korkiem oznaczonym inicjałami domu Clicquot.

Narodziła się Grande Dame du champagne. Z jej firmą liczył się rynek. Od niej zależał. Wprowadziła musujący trunek na wszystkie europejskie dwory, zarządzała wizerunkiem przedsiębiorstwa w sposób, który nadał jej wyrobom charakter nieodwracalnej i niemożliwej do obejścia jakości, elegancji, i tego czegoś, czego wysłowić się nie da…

Jej szampan z mętnego płynu, jakim raczono się dotychczas, przeistoczył się w klarowny eliksir radości. Albowiem Veuve Clicquot przeczytała prawdopodobnie niejeden raz i bardzo dokładnie książkę, którą – według legendy – otrzymała w dniu ślubu: wywód Dom Pérignona, znakomitości w dziedzinie szampana, wielkiego jego wielbiciela, benedyktyńskiego mnicha z opactwa w Hautvilliers w Szampanii. Usprawnił on w sposób zasadniczy produkcję i przechowywanie tego niebezpiecznie i w nieprzewidywalny sposób wybuchającego trunku. Jego zakon słynie zresztą z wyjątkowo udanych poczynań i pomysłowości w dziedzinie wyrobów alkoholowych.

Ale dopiero Veuve Clicquot upowszechniła to co nazywa się méthode champenoise, co nadało musującemu winu klarowną szlachetność. Zniknął z niego osad.

Osiągnięto to leżakując butelki szyjką pod kątem trzydziestu stopni w dół, na specjalnie po temu skonstruowanych stelażach i cierpliwym ich obracaniu. W ten sposób osad gromadził się w szyjce i mógł potem zostać usunięty. Delikatnie wyjmowano korek i odciągano to co sprawiało, że szampan był mętny, po czym wstrzykiwano dosładzane wino.

To nadało trunkowi tej elegancji, wyrafinowania. Tego „czegoś”, czego potrzebował, aby zacząć zdobywać świat!

Dopiero rewolucja w Rosji, a potem prohibicja w Stanach i kilka lat zarazy niszczących winnice w Szampanii położy kres jego wielkiemu rozkwitowi.

Dopiero pięćdziesiąte lata stworzą kult luksusu i elegancji, a z nim na piedestał dobrego gustu i bon tonu powróci szampan, jego kwintesencja.

Veuve Clicquot nie przeżyła rzecz jasna tego upadku, miała szczęście do „dobrych” lat, a zwłaszcza „rocznik komety” przysporzył jej trunkowi splendoru.

Nie wiem skąd to przypuszczenie, skojarzenie i twierdzenie, że w latach, kiedy pojawia się nad naszą planetą wielka kometa, zbiory winnych gron są wyśmienite a odpowiednio później roczniki win wyjątkowe. Pojawienie się komet wywoływało raczej strach przed wojną, zarazą lub innym brutalnym, tragicznym wydarzeniem. Było zapowiedzią katastrofy, kataklizmu.

Tak też pojmowano pojawienie wielkiej komety w 1811 roku. Widoczna na niebie od marca, rozjaśniła się i rozbłysła jeszcze bardziej w grudniu. Po naszej stronie Atlantyku „przyniosła” serię trzęsień ziemi w New Madrid, stanie Missouri. Ziemia drżała wiele razy wzdłuż linii sejsmicznej, odwrócił się bieg rzeki i wtedy, według przekazów, kometa lśniła największym blaskiem. Jej orbita wynosi 3065 lat. Ostatni raz była widziana za Ramzesa II.

Wśród producentów wina istnieje jednak pojęcie vin de la comète. I lata, kiedy takie ciało niebieskie z imponującym rozwianym warkoczem gazów i pyłu zjawia się nad Ziemią, uważane są za zapowiedź nie katastrofy, a wspaniałych zbiorów.

No cóż widocznie kometa nie wszystkim majta ogonem jednakowo, albowiem szampan wyprodukowany z gron zebranych w 1811 roku był świetny, wyjątkowy. Veuve Clicquot, la Grande Dame du champagne stanęła u szczytu sławy.

*

Siedzieliśmy w lanai. Przyjaciel, ja, Alex i Harriette. Słońce gasło w purpurze i różu. Pierwsza butelka Veuve Clicquot należała do przeszłości.

– No to czas na szablę, drogi przyjacielu! Alexandre wstał i nie czekając na naszą reakcję, wyszedł do samochodu. „Z pewnością po rekwizyt”, pomyślałam. Zapowiadało się ciekawie!

c.d.n.