
Opowiadania
“Sidła”
https://www.facebook.com/Kwartyna
https://www.facebook.com/anna.klosowska.3363
https://www.instagram.com/kwartyna/
https://bonito.pl/k-654105251-moja-noc-z-irma
https://sklep.wydawnictwopg.pl/pl/p/Moja-noc-z-Irma/82
Robot przejeżdżał koło mojej nogi, ledwie uskoczyłam z jego trasy sprzątania. Nie bardzo słyszałam co mówi moja znajoma. Mój robot jest z tych starszych i głośniejszych. Do tego to nad wyraz przemądrzałe urządzanie zaczęło mrugać, że coś nie tak. Potrzebna ludzka interwencja. Ha, może już niedługo, będzie odwrotnie. Cieszmy się na razie z naszej kruchej przewagi!
– Zaraz oddzwonię Janet. Mam tu problem ze sztuczną inteligencją.
– To ją wyłącz! Słuchaj, to ja mam problem! Do tego to sytuacja patowa. Koszmar! Głos drżał. Ja też zadrżałam, bo to słowa o ciężkim kalibrze. Ale pomyślałam, że lepiej posłuchać niż emocjonalnie podniesionym o dwie oktawy głosem zawołać: „co się stało, błagam, mów!”
– Mam w domu najazd szczurów, a Jerry idzie w zaparte i twierdzi, że nic się nie dzieje! Rozumiesz? Totalnie ignoruje i jestem w tym wszystkim sama! Mamy szczury albo nie wiem co jeszcze na strychu! Rozumiesz? Coś mamy! Wiem! Rozumiesz?
To ostatnie „rozumiesz” zostało głośno wykrzyczane. A jednocześnie uspokoiłam się. Nie chodzi o rozwód, dzielenie majątku, kto ma wziąć pieska, komu się co należy i co kto wypracował. No już nie mówię o osobie trzeciej, która wkroczyła w legalny związek małżeński! Chodzi „tylko”, jeśli w ogóle, o kilka gryzoni.
– Są specjalne firmy, usługi, nie masz co się tym tak denerwować.
– Ależ ty niczego, absolutnie niczego nie rozumiesz! Jerry twierdzi, że ich nie ma i że ja histeryzuję! Rozumiesz? A ja wiem, bo całe noce spędzam bezsennie i je słyszę na strychu. Jak skrobią, tupią, piszczą. One tam zamieszkały. Rozumiesz? Może są już małe! Przegryzą cały dom…a ty mi o deratyzacji! Ja już przez to przeszłam!
– To znaczy?
– Przyjechali, pobyli, pooglądali i powiedzieli Jerry’emu, bo nie mnie. Wiesz, jak widzą mężczyznę to zaraz do niego, a to ja ich wezwałam. No, ale mniejsza o to….
– Co powiedzieli, Janet, co!
– Że według nich w tej chwili nie ma na strychu szczurów. Męska solidarność! Więc muszę się tym zająć sama, bo ja je słyszę. Może ich „w tamtej chwili” nie było, może gdzieś rodzinnie wyszły, ale teraz znowu są!
– A co, jeśli to wiewiórki harcują po twoim dachu…
– No jasne! Czy ty rozmawiałaś z Jerry’m? On mi usiłował to wmówić, ale ja wiem. To nie na dachu. Rozumiesz? To jest w domu, nie na dachu!
Nie wiem co nam przerwało rozmowę, czy mój uparciuch robot, który znowu stanął na środku pokoju i podawał komunikat „error number 6”, a może coś innego. W każdym razie miałyśmy się następnego dnia spotkać na lunchu. W japońskiej restauracyjce.
Moja znajoma stała nad basenikiem z rybkami koi. W głębokim zamyśleniu.
– Na ryby zastawia się pułapki? To było zamiast „cześć, jak się masz”.
– Raczej łowi się na wędkę. Nie wiem, ale tych się nie łowi, to rybki ozdobne. Koi to jest ozdobny karp. Brokatowy. Słowo „koi” jest homofonem innego słowa, oznaczającego w japońskim przyjaźń…
– Jak zastawia się pułapki? Janet przerwała mi w pół zdania. Nie pierwszy raz. Była pochłonięta swoim rozumowaniem, dociekaniem własnej prawdy. – Na przykład sidła, wiesz takie szczęki, z metalową pętlą. Mówiła przez zaciśnięte zęby. – To by pomogło. Bo może to są iguany, te wstrętne gady, zapyziałe dinozaury!
Chciałam powiedzieć, że koi to symbol emocji pozytywnych. Oczywiście w Japonii, bo nie tu koło baseniku z rybkami. Tu, gdzie stała Janet panował nastrój mrożący krew w żyłach. Nastrój mordu!
– Iguany lubią palmy, nie strychy, Janet. A tak w ogóle, czy ty wiesz co to są sidła? Sidła to okrutny, kłusowniczy sposób zabijania zwierząt. Trochę większych niż iguany. W wielu krajach sideł nie wolno zastawiać. Na przykład w Polsce to przestępstwo.
– W Stanach można, powiedziała moja znajoma łagodnym, spokojnym głosem. – Czy wiesz, że Jerry wysłał mnie dziś w nocy na strych? To też jest okrucieństwo moja droga. Wobec żony.
„No, gdyby tam były zastawione sidła, to tak”, pomyślałam. Wchodziłyśmy w dziwne tematy…
– Obudziłam go w nocy, bo znowu tupały te bestie na strychu…
„Bestie, których jak stwierdziła specjalizująca się w tupiących bestiach firma, na strychu nie ma”. Nie odważyłam się jednak tego powiedzieć,’
– Więc wyobraź sobie, budzę go, on śpi, więc trzęsę go, mówię, żeby coś zrobił, wszedł na strych, a on, ze złością: „a idź sobie sama”. „A idź sobie sama”, rozumiesz? I odwrócił się na drugi bok. Oczywiście nie spałam do rana, a nad ranem, kiedy się trochę zdrzemnęłam obudził mnie…
– Tupot? Wiewiórek?
– Nie, no w ogóle nie masz wyczucia. Obudził mnie on, Jerry, bo trzasnął drzwiami wychodząc do pracy. Zrobił to specjalnie. On w ogóle ostatnio! Oczy Janet poszły w górę, dłoń opadła w zniechęceniu. Taki dramat gestów niemożliwy do wyrażenia słowami.
W trakcie tej rozmowy weszłyśmy do restauracji, usiadłyśmy na zewnątrz w powiewie lekkiego wiatru znad sztucznej laguny…Chciałam skończyć ten nieapetyczny temat zanim zamówimy moje ukochane danie: tatara z tuńczyka.
Czułam jak mój mózg wytężał się, żeby mi podsunąć jakieś szybkie rozwiązanie. Takie przecięcie węzła, może nie gordyjskiego, ale szczuropodobnego…Czasem to dobre w poważnych negocjacjach. Może i tu zadziała. Zaryzykowałam.
– Janet, przybrałam ton przymilnie łagodny. – Janet, czy to nie jest przypadkiem wojna proxy?
Wiem, wiem, to było odważne postawienie sprawy! Wóz przewóz!
– Spójrz na to z boku. Obiektywnie. Bez zaangażowania. Na strychu twojego domu harcują jakieś zwierzęta. Niewielkie, ale intensywnie przeszkadzające, z wielu, wielu względów, w normalnym funkcjonowaniu, w życiu. Tak? Firma specjalistyczna stwierdza jednak, że na strychu tych zakłócających rytm twojego życia i narażających twój dom na niebezpieczeństwo stworzeń nie ma. Tak? Sugestia, że coś żywego, ruchliwego, tupiącego i piszczącego rozrabia nie na strychu, ale na dachu, została przez ciebie stanowczo odrzucona. Tak?
– No tak, mów dalej, nie pytaj co chwila!
– Czy przypadkiem, zupełnie przypadkiem nie zastawiłaś pułapki nie na te nieokreślone stworzenia, tylko na siebie? Na szczęście to nie są sidła, z pętlą z drutu, nie zranią cię. Może zranią w przenośni, ale nie dosłownie. Doszłaś sama do abstrakcyjnej sytuacji, z której jest tylko jedno wyjście.
– Że nie mam racji? Janet podniosła głos. – No nie ty, proszę cię!
– Nie, że tak bardzo chciałaś mieć rację, że się trochę zafiksowałaś, moja droga. A chciałaś mieć rację, żeby „udowodnić”. I tu jest proxy. Chciałaś udowodnić. Że masz rację! Może Jerry’emu…
– Nie przekonasz mnie! I nie bierz jego strony! Jesteś moją znajomą!
– Jasne. Jestem. Ale to jest substytut. Wojna zastępcza. Nie ze szczurami, Janet.
Odchrząknęła.
– Może zjedzmy spokojnie, dobrze?
No właśnie o to mi chodziło!