
“Argument snu”
https://www.facebook.com/Kwartyna
https://www.facebook.com/anna.klosowska.3363
https://www.instagram.com/kwartyna/
– Każdemu się to zdarza, prawda?
Przyjaciel skinął głową, ale nie odpowiedział. Zachęta, żebym mówiła dalej.
– Jesteś we śnie i wiesz, że to sen. Nie chcesz, żeby się skończył, bo jest ci dobrze w tym sennym marzeniu, w tym przeniesieniu w nie-jawę, na krawędzi między jawą a snem…
– Utożsamiamy marzenie, senne marzenie z nierealnością, z przebywaniem w stanie w opozycji do jawy, w opozycji do rzeczywistości, tego co wokół nas, co postrzegamy zmysłami. A jednocześnie odbijamy od brzegu i śnimy na jawie, albo inaczej coś nam się jawi we śnie.
– Dokładnie. Wiedziałam, że śnię. Widziałam najpierw kwiat. Kwiat w kobiecej dłoni, której dokładnie nie umiałam przypisać. To znaczy to nie była dłoń mi znana, rozumiesz?
– Taki wstęp do odejścia od rzeczywistości, od jawy, moment, kiedy zaczynasz ufać zmysłom. Odchodzisz od postrzegania rzeczywistości.
Zastanowiłam się.
– Nie myślałam w ten sposób. Ale wracam do snu. Biały kwiat. Wydawał mi się różą, więdnącą różą, której płatki za chwilę zaczną opadać, ale wiedziałam, świadomość mówiła mi, że nią nie jest. I rzeczywiście, kiedy się przyjrzałam, zobaczyłam otwarty kwiat magnolii. Ogromny kwiat. Czułam, choć go nie dotykałam, mięsistość liści i zapach. Zapach czegoś jak gardenia. Magnolia nie ma dla mnie zapachu, ale to jest to co czułam. Taki wielozmysłowy sen. I kiedy już wiedziałam, że to kwiat magnolii, skądś, zdali, jak zza gęstej, tłumiącej słowa zasłony, usłyszałam głos. Głos kochany, głos, który odszedł. Nie pamiętam słów, pamiętam głos i kwiat. I to, że nie chciałam się obudzić, bo byłam tak szczęśliwa, że ten ukochany głos słyszę…
– Zawierzyłaś zmysłom. Wiesz z pewnością ilu filozofów usiłowało to zjawisko wyjaśnić. W ogóle zająć się tym naszym przechodzeniem ze snu w jawę i odwrotnie. A ty śniłaś na jawie. Śniłaś świadomie, może nawet w jakimś sensie kierowałaś tym snem. Chciałaś usłyszeć głos osoby, za którą tęsknisz, chciałaś ją pewno zobaczyć, i byłaś zadowolona, że chociaż ją słyszysz. Może mogłaś nawet pokierować tym snem dalej. W jakimś sensie to zrobiłaś. Mogłaś nawet, po przebudzeniu, kontynuować półjawę. Mogłaś się dalej zanurzać w to, co przed chwilą, prawie realnie, a przecież nierealnie przeżyłaś…
– Kiedy się obudziłam, co prawda tkwiłam jeszcze w moim śnie, ale musiałam bardzo szybko wrócić do stuprocentowej jawy! Niemniej, kiedy wyszłam przed dom i już miałam wsiadać do samochodu, spojrzałam na mały skwerek, ten trójkącik zieleni rozdzielający osiedlową drogę. Rośnie na nim magnolia. Grandiflora, magnolia południowa. Kwitnie kilka razy w roku wielkimi białymi kwiatami o bardzo mięsistych płatkach. W dotyku jakby gruby, ręcznie tkany, ale delikatny jedwab…
– No proszę, masz skojarzenie, które było początkiem twojego marzenia sennego. Musiałaś te kwiaty, rozwinięte kwiaty, zauważyć, odnotować i wróciły do ciebie jako początek snu. Wiesz, co uważali sceptycy?
– Że nie można ufać zmysłom, więc trudno odróżnić sen od jawy. Inaczej. Nie ma dowodów, że umiemy oddzielić jawę od snu. Mocny skrót, ale o to chodzi.
Przyjaciel uśmiechnął się.
– W pigułce tak! W kilku słowach zawarłaś kwintesencję tego myślenia. Kiedy śnimy, nie zdajemy sobie z tego sprawy. I to doprowadziło sceptyków do wniosku, że istnieje spore prawdopodobieństwo, że ciągle śnimy. Że może nie działamy, nie istniejemy wcale w rzeczywistości, w którą wierzymy. Zauważ czasownik: „wierzymy”. Przynajmniej nie możemy być pewni, że nie śnimy! Piękny wywód swoją drogą. „Argument snu”, tak to się nazywa.
– We francuskim rêve to sen i marzenie. Jedno słowo na oba pojęcia. I ile jest wyrażeń na przykład w polskim i angielskim z pogranicza tej argumentacji. Choćby „senne marzenie” i „daydreaming”. No i „śnić na jawie”.
Ja bardzo chciałam jak najdłużej pozostać w swoim snie, nie miałam najmniejszej ochoty się obudzić, trzymałam się go kurczowo w nierealnej realności, zdając sobie bardzo jasno sprawę, że to sen.
– Czemu? Może to była rzeczywistość. Wróćmy do „argumentu snu”. Kartezjusz. Staram się ciebie sprowokować, Aniu, francuski filozof. To twoja specjalność.!
– No dobrze. Kartezjusz, XVII wiek, ojciec współczesnej filozofii, ale i matematyk, twórca geometrii analitycznej. A więc umysł ścisły, ale dryfujący, poszukujący, pełen inwencji…
– …co częste u wielkich umysłów ścisłych…
– Otóż Kartezjusz miał sny, sny na jawie, które, jak twierdził pokierowały nim, zadecydowały o jego powołaniu filozoficznym i naukowym. Jeden z nich był o słowniku! Wyobraź sobie! O słowniku poezji.
– No, Aniu, sama to wiesz: w poezji jest coś z matematyki, ze ścisłego myślenia, z logicznej konstrukcji, ale, ale…
-Zdawał sobie w czasie tego snu sprawę, że śni i zinterpretował go jako swego rodzaju wizję jeszcze w jego trakcie, czyli niejako świadomie.
Kartezjusz uważał, że nie możemy zmysłom dowierzać, nie możemy się na nie zdawać, ponieważ mogą nas zawieść. Mogą nas zdradzić, sprzeniewierzyć się nam. Zawodzi też rozum, jego zdaniem, a jeśli ktoś czy coś nas zawiedzie, ufać temu komuś lub czemuś już nie możemy, nie umiemy i nie powinniśmy. Zresztą tu się z nim całkowicie zgadzam cztery wieki później!
– Argument snu i cały wywód Kartezjusza, o którym mówiłaś, wykorzystany został w „Matrix”. Tak, nie rób takiej miny, wiem, że tego nie oglądałaś. Pewno nie wpisywało się w twoje pojęcie o świecie.
– Zaczęłam, ale Matrix jest dla mnie zbyt dystopijny. Taka pesymistyczna wersja symulacji przyszłości, gdzie sztuczna inteligencja kreuje wirtualną rzeczywistość, aby podporządkować sobie człowieka, aby panować nad ludzkością.
– Ale to właśnie teoria postrzegania Kartezjusza posłużyła jako podstawa do tego scenariusza. Większość ludzi postrzega rzeczywistość, która nią nie jest. Jest wytworem ich chciejstwa. Chcą takiej i taką ją widzą. Większość z nas widzi to co chciałaby. Interpretuje na swój sposób. Bardzo łatwo jest pójść tą drogą i manipulować społeczeństwem, krajem, światem…
*
Odprowadziłam Przyjaciela do samochodu. Spojrzałam w kierunku magnolii. Ani śladu wielkich kwiatów. Zwiędły, opadły?
I on to zauważył.
– Jesteś pewna, że widziałaś ten wielki kwiat? Możesz mi powiedzieć, że istniał, ale może nigdy go nie było? No dobrze, trochę przesadzam, żeby dać ci przykład „argumentu snu”. Może to było w twojej wyobraźni i twój mózg otrzymał sygnał: Anna chce widzieć kwiat. Przejście do twojego początku świadomego snu…
– Może i tak, ale zrobiłam zdjęcie! Ten kwiat istniał!
– Bo bardzo tego chciałaś! Życie jest snem!