Samotna, niewielka, zwarta bryła na wzgórzu.
Obronna, wytrwale trwająca. Kościół-twierdza z XI wieku pod wezwaniem Świętego Idziego w Inowłodzu nad Pilicą. Niszczony wiele razy, odbudowywany kilka razy, jeden ze starszych zabytków sztuki romańskiej w Polsce. I symbol trwania pomimo zadawanych mu śmiertelnych ciosów historii. Naszej historii.
Ten maleńki, skromny kościół ufundował Władysław I Herman w geście dziękczynienia za wyczekiwanego syna. Za następcę tronu, późniejszego Bolesława Krzywoustego.
Pilica w tym miejscu odcina od właściwego nurtu cienką odnogą niewielką wyspę, a ze wzgórza przepiękny widok na ścianę lasu.
Sam kościół sprawił na mnie wrażenie kruchej mocy. Dobrze, że został w dwudziestych latach, już za wolnej Polski, odbudowany, choć trochę z pominięciem romańskiej przeszłości. Niestety, nie mogłam się przekonać o tym jak wygląda wnętrze, bo prowadzące doń drzwi były zamknięte na cztery spusty, i tylko wszechpotężny Google pozwolił mi zobaczyć, co jest w środku.
Na zewnątrz w skwarze sierpniowego południa grupa uczniów siedziała na kamieniach wokół przewodnika, który z pasją opowiadał starodawne dzieje nie tylko kościoła, ale i okolicy. Robił to z pasją, sama chwilę z zaciekawieniem słuchałam, ale kiedy skończył, dzieciaki pobiegły pędem w stronę okrążającego wzgórze muru i z okrzykiem “wow” zaczęły robić fotki i selfie. Teraźniejszość wzięła górę nad legendą i przeszłością.
A niewielka, skromna, wytrwale trwająca bryła kościółka niejedno jeszcze zobaczy i usłyszy. I to dopiero jest “wow”!